Live For Speed by Michal 011093


Tramwaj przez Pole Mokotowskie to zły pomysł


Wiktor Czechowski, wiceburmistrz Mokotowa 11-06-2006 , ostatnia aktualizacja 11-06-2006 22:52

Dziwię się, że planiści tak łatwo odrzucili zamiar połączenia tunelem ulic Batorego i Banacha - pisze wiceburmistrz Mokotowa Wiktor Czechowski po debacie "Gazety" o przyszłości Pola Mokotowskiego

Sprowokowany debatą o przyszłości Pola Mokotowskiego ("Gazeta Stołeczna" 6 czerwca) pragnę przedstawić swoją opinię. Tunel pod nim jest najbardziej racjonalnym rozwiązaniem z punktu widzenia ekonomii, ekologii i organizacji ruchu w tym rejonie miasta. Argumenty za:

1. Południowa część Warszawy ma niezwykle ubogą sieć ulic łączącą ją z zachodnią częścią. Z tego powodu kierowcy niepotrzebnie przejeżdżają wiele kilometrów do centrum. Ok. 400 tys. mieszkańców ma do wyboru wiecznie zatłoczoną Marynarską lub Racławicką kończącą się na al. Żwirki i Wigury oraz Trasę Łazienkowską, gdzie płynność ruchu kończy się daleko przed pomnikiem Lotnika. Połączenie szerokiej ul. Batorego z dwupasmową ul. Banacha pozwala zorganizować płynny ruch kołowy od Trasy Siekierkowskiej do Trasy Toruńskiej. W miejscu przebiegu ewentualnego połączenia ulic leży dzisiaj pięć rur o dużej średnicy, które zajmują ponad 20-metrowej szerokości pas zieleni, degradując go. Poszerzenie tego pasa o kilka-kilkanaście metrów wystarczyłoby na tunel mieszczący ruch kołowy i te pięć rur. Na płycie tunelu można nasadzić zieleń lub stworzyć trakt spacerowy i przenieść tam istniejące puby (Lolek, Merlin, Bolek). Na zajmowanych przez puby terenach można przywrócić zieleń.

2. Jeśli zapadnie decyzja o budowie torów tramwajowych w ul. Rostafińskich, konieczna będzie budowa tej ulicy od nowa, bo dzisiaj jest to asfalt położony na ziemię (bez podbudowy), a parametry tej lokalnej uliczki nie spełniają żadnych norm. W związku z tym konieczne będzie zajęcie z Pola Mokotowskiego pasa zieleni o szerokości ponad 20 m.

3. Budowa nowej ul. Rostafińskich z punktu widzenia ruchu samochodowego jest rozwiązaniem złym (znacznie gorszym od połączenia ulic Banacha z Batorego), bo samochody będą stały w korkach zarówno przy wjeździe na ul. Żwirki i Wigury, jak i na ul. św. Andrzeja Boboli.

4. Tramwaj w ul. Rostafińskich to więcej korków. Przemieszczanie się tramwaju z ul. Banacha w ul. Rostafińskich, z ul. Rostafińskich w ul. Rakowiecką, a z ul. Rakowieckiej w ul. Goworka to okresowy paraliż wielkich arterii komunikacyjnych, jakimi są al. Żwirki i Wigury, al. Niepodległości, ul. Puławska.

5. Tramwaj i rozbudowa ul. Rostafińskich to trwałe rozdzielenie Pola Mokotowskiego z zielonymi terenami, działkami i parkiem wokół Cmentarza Żołnierzy Radzieckich. Połączenie ul. Banacha z ul. Batorego pod Polem Mokotowskim to trwałe scalenie zielonych terenów wzdłuż al. Żwirki i Wigury z Polem Mokotowskim i ochrona ich przed zabudową.

6. Rozbudowa ul. Rostafińskich i budowa tam linii tramwajowej jest równoznaczna z zaproszeniem do zagospodarowania obu jej pierzei. Zabudowa południowej części na obecnych pięknych działkach oraz części północnej, czyli Pola Mokotowskiego. Czekają na to i Miejskie Przedsiębiorstwo Robót Ogrodniczych, i prywatny właściciel, który kupił w 2001 r. cztery hektary Pola Mokotowskiego u zbiegu ul. Rostafińskich z ul. św. Andrzeja Boboli od Agencji Mienia Wojskowego. Czekają inni.

A tak przy okazji - należałoby krytycznie spojrzeć na lansowanie rozwoju linii tramwajowych w każdym miejscu i w każdym kierunku. Czysty i cichy silnik dla autobusu w wydaniu masowym to kwestia najbliższych lat. Oczywistym jest, że taki pojazd na wyznaczonym pasie ruchu we wszystkich parametrach będzie lepszy od dzisiejszego tramwaju. Marzy mi się sytuacja, kiedy to decydenci przedstawialiby publicznie alternatywne rozwiązania, pokazując ich dobre i złe strony, oraz argumentowali, dlaczego wybierają to, a nie inne rozwiązanie. Oczekiwałoby się, żeby dziennikarze takich zachowań w imieniu swoich czytelników żądali.

Trochę gościa nie rozumiem...



To co napisal Konrad jest prawda. Australijczycy maja manie "najlepszosci", trzeba o tym wiedziec i uwazac co sie mówi. Mi sie kiedys zdarzylo na imprezie firmowej powiedziec koledze, ze polskie piwo jest lepsze od tego co trzymam w rece (bo jest!). Spojrzal na mnie dziwnym wzrokiem, którego wtedy nie rozumialem. Teraz rozumiem i juz tak nie mówie.

Nie wiem jacy sa pod tym wzgledem Anglicy, ale np. Niemcy maja dokladnie to samo. U nich wszystko jest najlepsze. Polacy dla odmiany maja odwrotnie, wszystko najgorsze. Mozna sie z tego tylko smiac, ale ja z tych dwóch skrajnosci wole australijska.
Ogladaliscie film "The Castle" (krecony w Melbourne)? Polecam. Poza interesujaca akcja pokazuje swietnie mentalnosc przecietnego Ozi, który w zyciu nie byl nie tylko poza Australia, ale nawet poza Wiktoria. Tylko zadajcie sobie pytanie, czy naprawde tak mu to jest potrzebne? I czy w Polsce takich ludzi nie ma? Sa, wcale ich nie jest mniej i o swiecie wiedza tyle samo co ten prosty Ozi.

Co do supermarketów, tez Konrad pisze prawde. Wybór towarów jest generalnie kiepski, a sklepy sa mniejsze od europejskich. Tyle, ze tak jak napisal Darek: zakupy tu sie robi czesto w innych malych sklepach oferujacych lepsze i tansze towary.
Sklepy sa mniejsze, ale za to jest ich naprawde duzo, moim zdaniem na to zwiazek z przestrzennym rozkladem miasta i sytuacja, gdzie sklep obsluguje 5 tysieczna dzielnice, podczas gdy w Warszawie dobre 100 tysiecy ludzi ma takie Tesco w zasiegu 5 minut autem. Ale to tylko moje zdanie, moze ktos kto sie zna na handlu detalicznym cos wiecej napisze.

Z ciekawosci zajrzalem do informacji o Bluewater. Jest to drugie najwieksze SC w UK (155tys. m2). Metro Centre ma 165tys m2 (tez w UK).

Najwieksze w Melbourne, Knox City ma 142tys, drugie Fountain Gate ma 140tys.
Chadstone jest trzecie ze 137 tys.
Jak ktos tam teraz jezdzi to wie, ze wlasnie sie rozbudowuje i bedzie mialo 190 tys. m2.

Dla porównania: Melbourne ma 3,7 mln mieszkanców i polozone jest w stanie zblizonym wielkoscia do UK zamieszkalym lacznie przez 5 mln ludzi (co stanowi 25% wszystkich mieszkanców Australii).
Londyn ma 7 mln, a UK 50 mln mieszanców.

To byla dygresja.

Liczba gatunków ciastek na pólce w supermarkecie wisi mi totalnie. To co jest zaspokaja moje potrzeby w 500% i waga lazienkowa przypomina mi to co jakis czas.
A najlepsze i tak sa wedlowskie Delicje, które mam dostepne w sklepie na rogu w mojej dzielnicy.

Natomiast to co mi nie "wisi" to np. fakt, ze majac stluczke samochodem wychodze z auta, podaje reke drugiemu kierowcy (zamiast dac mu lub otrzymac w morde), spisujemy dane personalne i ewentualnych swiadków i nikt nikogo nie chce zabic.

W zeszlym roku w czasie pobytu w Polsce najwiekszym szokiem byla dla mnie próba dostania sie do mieszkania mojej siostry w Warszawie. Trzy rózne zamki, kazdy z wyrafinowanym drogim kluczem oraz system alarmowy polaczony on-line z agencja ochrony. Alarm kupic trzeba, bo jak nie to agencja sama nasyla "specjalistów", którzy cie przekonaja, ze te trzy zamki to za malo.
Ja nie mówie, ze w Australii nie ma wlaman, ale do cholery jest róznica. To zadupie ma swoje dobre strony.

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • spaniele.keep.pl