Live For Speed by Michal 011093

A wktórym miesjcu ja pisałem o patrolach interwencyjnych agencji ochrony??

Czy grupy płetwonurków-minerów są jednostakmi specjalnymi?
Pojęcie specjalne jest bardzo szerokie a napewno oni wykonują zadania odbiegające od standardowych - nie tylko poszukują wraz z trałowcami starych min i torped ale zdaję się że są szkoleni do takich akcji jakich dokonali Włosi w Aleksandri w IIWS - przypomne że kilku ludzi wysadziło w powietrze m.in. pancernik QEII podczepiając pod nim minę - jeśli to nie są dziłania specjalne to zdaje się że nie wiem co nimi jest.

Czy Formoziaków nazywać komandosami?
Z tego co się orientuję (mogę się mylić) to na żołnierzy GROMU, FORMOZY wołamy OPERATORZY. Natomiast komandosi to Lubliniec.

surv wykreślił JSŻW - dlaczego?
Jeszcze co prawda nie osiągneli gotowości operacyjnej, ale z tego co wiem mają liczebnością przewyższyć ZOA i mają priorytet jeśli chodzi o zakup sprzetu a co za tym idzie w huk kasy o czym wszyscy już na tym forum mówiliscie.



Najpierw były telefony, potem SMS-y z groźbami: "Nowy rok powitasz samotnie, bo zabijemy ci rodzinę". A tydzień temu (03.02) dwóch żołnierzy z elitarnej jednostki z Lublińca zjawiło się w firmie kieleckiego biznesmena odebrać rzekomy dług. Sprawą zajęła się prokuratura.

Telefony z budki były w maju. Mówili: "Idź się wyspowiadaj, bo za siedem dni dostaniesz kulkę w łeb". Zgłosiłem to na policję, ale jak można się było spodziewać, nie ustalono sprawców - opowiada biznesmen.
We wrześniu zaczęły się SMS-y. - Że jak będę grzeczny, to moją córkę "tylko" zabiją, a nie zgwałcą, że nowy rok powitam samotnie - relacjonuje.
O pomoc zwrócił się do kieleckiego detektywa Roberta Zatorskiego. - Nagrywaliśmy rozmowy, przechwytywaliśmy SMS-y, zapewniliśmy przedsiębiorcy ochronę - opowiada.
Tydzień temu w piątek (03.02) w firmie mężczyzny pojawiło się dwóch mężczyzn. Powiedzieli, że przyjechali, aby wyjaśnić sprawy finansowe między mną a moim byłym wspólnikiem. Podejrzewałem, że to on stoi za tym wszystkim. Mówili, że trzeba to wyjaśnić szybko, bo oni przyjechali z daleka. Wynikało, że mam oddać 200 tys. zł. Biznesmen był przygotowany na taką wizytę. Uruchomił alarm i natychmiast pojawili się pracownicy agencji ochrony oraz detektyw Zatorski z policją. Mężczyźni twierdzili, że są z firmy windykacyjnej z Gliwic. Po sprawdzeniu okazało się, że to żołnierze z 1. Pułku Specjalnego komandosów z Lublińca. Żołnierzy stamtąd kieruje się na najtrudniejsze misje. Już po tym zdarzeniu udało nam się nagrać rozmowę z innym komandosem z tej jednostki, że dorabianie w takich firmach "windykacyjnych" jest powszechną praktyką. Zamierzam przekazać ten dowód prokuraturze - mówi Zatorski.
Sprawę wyjaśnia Prokuratura Kielce-Zachód. "Windykatorom" nie przedstawiono na razie żadnych zarzutów. Będziemy ustalać, czy telefony i SMS-y z groźbami pochodziły od tych osób. Śledztwo prowadzone jest pod kątem bezprawnych gróźb w celu wymuszenia zwrotu wierzytelności - mówi Marzena Wrześniewska, wiceszefowa prokuratury.
Rzecznik prasowy jednostki komandosów w Lublińcu mjr Mariusz Jakubowski w czwartek wieczorem o kieleckiej sprawie jeszcze nie słyszał: Jeśli rzeczywiście te informacje potwierdzą się, to wyciągnięte zostaną konsekwencje przez odpowiednie służby - zapewnił.
[/b]




Co komandosi robili u biznesmena?


Prokuratorzy nie mają wątpliwości: Żołnierze z Lublińca dorabiali w firmie windykacyjnej. Nie mieli na to zgody swoich przełoŻonych.


Praca na boku

W piątek opisaliśmy historię kieleckiego biznesmena, który od miesięcy otrzymywał telefony i SMS-y z pogróŻkami. Sprawę zgłosił na policję, ale ta nie wykryła sprawców. Zwrócił się więc do prywatnego detektywa. Ten zorganizował ochronę, nagrywał rozmowy. AŻ 3 lutego w firmie biznesmena pojawili się dwaj męŻczyŹni. ZaŻądali, by oddał rzekomy dług: 200 tys. zł. Biznesmen wezwał pomoc: detektywa, policję. MęŻczyŹni tłumaczyli, Że są pracownikami firmy windykacyjnej z Gliwic. Potem okazało się, Że to takŻe Żołnierze z 1. Specjalnego Pułku Komandosów w Lublińcu.

Dowództwo jednostki wszczęło wewnętrzne dochodzenie. - Jeden z Żołnierzy pułku potwierdził swoją obecność na miejscu zdarzenia - poinformował we wtorek mjr Mariusz Jakubowski, oficer prasowy dowódcy 1. SPK. Nie chciał jednak zdradzić stopnia ani funkcji Żołnierza. - Dlatego, Że do tej pory nie mamy Żadnej oficjalnej informacji ani od cywilnej prokuratury w Kielcach, ani wojskowych organów śledczych - tłumaczy. Nieoficjalnie ustaliliśmy, Że wymieniany przez Jakubowskiego Żołnierz był wtedy na zwolnieniu lekarskim.

Jednak kielecka prokuratura nie ma wątpliwości. - Sprawa dotyczy dwóch Żołnierzy z Lublińca, obaj są w słuŻbie czynnej. Lada dzień prześlemy materiały do prokuratury garnizonowej, która wypowie się, czy przejmie śledztwo. Bo jeśli sprawa dotyczy przestępstwa powszechnego i nie ma związku ze słuŻbą, moŻe ją prowadzić prokuratura cywilna - mówił nam we wtorek Artur Feigel, szef Prokuratury Rejonowej Kielce-Zachód. Komandosom na razie nie przedstawiono Żadnych zarzutów. Badany jest ich związek ze sprawą zastraszania biznesmena.

Na pracę poza jednostką Żołnierze muszą mieć zgodę. - Do 10 lutego dowódca pułku wydał tylko dwie takie decyzje. Obie dotyczą oficerów lekarzy - oświadczył mjr Jakubowski.


Żródło: http://miasta.gazeta.pl/c...0.html?skad=rss


A kiedyś, to ludzie obawiali się "agencji windykacyjnych" zza wschodniej granicy....

normalnie



Dzisiaj w materiale "UWAGA" TVN była mowa o operatorach z Lublińca dorabiających nielegalnie w prywatnych agencjach ochrony. Sprawa została naświetlona przez TVN po tym, jak (ponoć) dwaj operatorzy próbowali wymusić na dłużniku kwotę 2 tyś. zł.
Oficjalne stanowisko d-cy pułku jest następujące: "nic mi o tym niewiadomo"
Materiał nie był zbyt profesjonalny (jak to UWAGA ), pokazywano spadochroniarzy i chłopaków z Kawalerii (wmawiając widzom że to komandosi z Lublińca).
Oto link:
http://uwaga.onet.pl/1314871,archiwum.html

Niedługo (jeżeli się uda) zamieszczę z tego materiał filmowy.


Komandosi dorabiają

Żołnierze elitarnej formacji dorabiają na boku. Zajmują się nawet odzyskiwaniem długów.

- Żołnierze komandosi szkoleni są do tego, aby wykonywać najtrudniejsze zadania. Żołnierzowi z tej jednostki, jak i w ogóle żołnierzom, nie wolno podejmować pracy bez zgody dowódcy jednostki. Nie wydano żadnej takiej zgody – mówi mjr Mariusz Jakubowski, rzecznik 1 Pułku Specjalnego Komandosów w Lublińcu.

O tym, że rzeczywistość jest zupełnie inna przekonał się pan Grzegorz, biznesmen z Kielc. Mężczyzna obawiając się o siebie i swoją rodzinę boi się pokazywać twarz, a nawet opowiadać o tym, co się stało. Biznesmen był od kilku miesięcy zastraszany, prawdopodobnie przez swojego byłego wspólnika.

- Dzwonił nieznany mężczyzna, który groził mojemu klientowi. Telefony były z budek telefonicznych. Mężczyzna podawał się za Ukrainca. Groził mu zabójstwem, zgwałceniem żony i dziecka – opowiada Robert Zatorski, prywatny detektyw.

Potem biznesmen zaczął dostawać sms-y z pogróżkami wskazujące na to, że pisał je obcokrajowiec.

- Udało nam się zarejestrować też rozmowę, w której mężczyzna podaje się za Bogdana z Ukrainy. Ta osoba groziła mu pozbawieniem życia – dodaje Robert Zatorski. Szantażysta, który przedstawił się jako Bogdan, nie odwiedził biznesmena. Wkrótce jednak przyszło do niego dwóch mężczyzn, którzy domagali się 200 tys. zł.

- Widać było, że panowie są dobrze zbudowani, że są to wysportowani mężczyźni, którzy mają jakieś doświadczenie w tej swojej pracy – zauważa prywatny detektyw.

Biznesmen zaalarmował policję. Jeden z trzech mężczyzn podał się za pracownika agencji ochrony. Okazało się, że dwaj pozostali są zawodowymi żołnierzami.

- Mężczyźni twierdzili, że przyjechali rozmawiać tylko na temat zwrotu wierzytelności. Pokrzywdzony mówi, że rozmowa miała taki przebieg, że poczuł się zagrożony - powiedział Artur Feigel z Prokuratury Rejonowej Kielce-Zachód.

Do tej pory nie wiadomo, czy dwaj żołnierze zostali zatrudnieni przez agencję zajmującą się egzekwowaniem długów, czy robili to na własną rękę. Wiadomo natomiast, że służą w jednej z najbardziej elitarnych jednostek w wojskowych w Polsce – 1 Pułku Specjalnym Komandosów.

Żołnierzowi za pracę bez zgody dowódcy grozi nawet wydalenie ze służby. Dwaj komandosi, którzy grozili biznesmenowi nie ponieśli na razie żadnych konsekwencji. Dowództwo twierdzi, że oficjalnie nie wie o całym zdarzeniu.

Byli komandosi są bardzo często zatrudniani przez agencje ochrony. Tajemnicą poliszynela jest, to, że często pieniądze zarabiają tam też żołnierze będący w czynnej służbie.

Mimo że poinformowaliśmy wojskowych o nielegalnym zatrudnianiu żołnierzy, dowództwo jednostki nie przewiduje skontrolowania swoich podwładnych.



Artykuł z "Gazety Wyborczej" w tej samej sprawie:
http://miasta.gazeta.pl/c...25,3156259.html


Komandosi wymuszali pieniądze w Kielcach?


Agnieszka Drabikowska, an 09-02-2006 , ostatnia aktualizacja 09-02-2006 18:47

Najpierw były telefony, potem SMS-y z groźbami: "Nowy rok powitasz samotnie, bo zabijemy ci rodzinę". A tydzień temu dwóch żołnierzy z elitarnej jednostki z Lublińca zjawiło się w firmie kieleckiego biznesmena odebrać rzekomy dług. Sprawą zajęła się prokuratura


Komandosi w nietypowej akcji

- Telefony z budki były w maju. Mówili: "Idź się wyspowiadaj, bo za siedem dni dostaniesz kulkę w łeb". Zgłosiłem to na policję, ale jak można się było spodziewać, nie ustalono sprawców - opowiada biznesmen.

We wrześniu zaczęły się SMS-y. - Że jak będę grzeczny, to moją córkę "tylko" zabiją, a nie zgwałcą, że nowy rok powitam samotnie - relacjonuje.

O pomoc zwrócił się do kieleckiego detektywa Roberta Zatorskiego. - Nagrywaliśmy rozmowy, przechwytywaliśmy SMS-y, zapewniliśmy przedsiębiorcy ochronę - opowiada.

Tydzień temu w piątek w firmie mężczyzny pojawiło się dwóch mężczyzn. - Powiedzieli, że przyjechali, aby wyjaśnić sprawy finansowe między mną a moim byłym wspólnikiem. Podejrzewałem, że to on stoi za tym wszystkim. Mówili, że trzeba to wyjaśnić szybko, bo oni przyjechali z daleka. Wynikało, że mam oddać 200 tys. zł - podkreśla. Był przygotowany na taką wizytę. Uruchomił alarm i natychmiast pojawili się pracownicy agencji ochrony Justus oraz detektyw Zatorski z policją. - Mężczyźni twierdzili, że są z firmy windykacyjnej z Gliwic. Po sprawdzeniu okazało się, że to żołnierze z 1. Pułku Specjalnego komandosów z Lublińca. Żołnierzy stamtąd kieruje się na najtrudniejsze misje. Już po tym zdarzeniu udało nam się nagrać rozmowę z innym komandosem z tej jednostki, że dorabianie w takich firmach "windykacyjnych" jest powszechną praktyką. Zamierzam przekazać ten dowód prokuraturze - mówi Zatorski.

Sprawę wyjaśnia Prokuratura Kielce-Zachód. "Windykatorom" nie przedstawiono na razie żadnych zarzutów. - Będziemy ustalać, czy telefony i SMS-y z groźbami pochodziły od tych osób. Śledztwo prowadzone jest pod kątem bezprawnych gróźb w celu wymuszenia zwrotu wierzytelności - mówi Marzena Wrześniewska, wiceszefowa prokuratury.

Kielecki biznesmen twierdzi, że nie ma żadnych długów wobec swojego byłego wspólnika. - Majątek po spółce, którą prowadziliśmy, razem został podzielony w kancelarii prawnej - podkreśla.

Rzecznik prasowy jednostki komandosów w Lublińcu mjr Mariusz Jakubowski w czwartek wieczorem o kieleckiej sprawie jeszcze nie słyszał: - Jeśli rzeczywiście te informacje potwierdzą się, to wyciągnięte zostaną konsekwencje przez odpowiednie służby - zapewnił.

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • spaniele.keep.pl