Live For Speed by Michal 011093

Za kilka tygodni w Internecie znajdą się dane personalne i pseudonimy śląskich konfidentów Służby Bezpieczeństwa.

Śląsko-dąbrowska "Solidarność" i Stowarzyszenie Osób Represjonowanych w Stanie Wojennym chcą publikować w sieci wykaz tajnych współpracowników SB. Skąd wezmą wykaz? Od działaczy związkowych, którzy poznali zawartość swoich teczek w archiwum Instytutu Pamięci Narodowej.

Esbek ma pretensje
Sygnał do ujawniania konfidentów na Śląsku dał kilka tygodni temu Zbyszek Klich, znany działacz "Solidarności" z Tarnowskich Gór. Pierwszy zdecydował się ujawnić nazwiska agentów, którzy na niego donosili. Jak to zrobił? Po prostu zawiesił kserokopie dokumentów z IPN na tablicy w delegaturze związku. Nazwiska z tablicy podała lokalna prasa. - Od kiedy poznałem zawartość mojej teczki, czekałem ponad rok. Dłużej już nie mogłem. Inne regiony ujawniały agentów, a my czekaliśmy, nie wiadomo na co. Ujawniłem nazwiska pięciu z ośmiu osób, które na mnie donosiły i którym "zawdzięczam" rok więzienia po strajku w Fazosie w 1981 roku - mówi Klich.

czytaj całość >>>



haloooo.com
Politolog Marek Migalski został oskarżony o zniesławienie swojego przełożonego z Uniwersytetu Śląskiego. Konflikt z sali wykładowej przeniesie się na salę rozpraw.
To będzie najbardziej medialny proces w tym roku - mówią katowiccy sędziowie.
Dr Migalski został w czerwcu europosłem z listy PiS. Dostał 112 tys. głosów - drugi wynik na Śląsku. Ma dalekosiężne polityczne plany - nie wyklucza startu w wyborach prezydenckich w 2025 r.
- Najpierw jednak musimy powalczyć i wygrać prezydenturę dla Lecha Kaczyńskiego na następną kadencję, a w 2015 r. powalczymy o następne dziesięć lat prezydentury dla Kaczyńskiego, ale Jarosława - stwierdził ostatnio w wywiadzie dla "Rzeczpospolitej".

Marzenia Migalskiego może jednak pokrzyżować prof. Jan Iwanek, dyrektor Instytutu Nauk Politycznych i Dziennikarstwa Uniwersytetu Śląskiego. O konflikcie między nimi słyszała cała Polska. Iwanek w latach 70. został zarejestrowany jako współpracownik SB. Z dokumentów IPN wynika, że w zamian za informacje o kolegach miał otrzymywać pieniądze.

Migalski wielokrotnie mówił w mediach, że z tego powodu nie ma on moralnych podstaw do kierowania instytutem. Oskarżył też Iwanka o zainicjowanie w 2007 r. akcji bojkotu składania oświadczeń lustracyjnych na uczelni.

Te słowa uraziły Iwanka, który pod koniec kwietnia złożył w sądzie prywatny akt oskarżenia przeciw Migalskiemu. - Liczyłem na to, że na ataki dr. Migalskiego zareaguje kierownictwo Uniwersytetu Śląskiego, ale rektor doradził mi, żebym wystąpił na drogę sądową - wyjaśnia prof. Iwanek.

Jeśli Migalski zostanie uznany winnym zniesławienia, grożą mu nawet dwa lata więzienia. Wyrok skazujący oznacza też koniec kariery uniwersyteckiej, bo zgodnie z przepisami żadna uczelnia nie zatrudni karanego naukowca.

- To byłby ponury chichot historii, gdybym nie mógł wykładać, a dalej robiłby to agent SB - mówi teraz Migalski.

Proces miał się rozpocząć we wtorek, ale Migalski poprosił o odroczenie rozprawy ze względu na obowiązki w europarlamencie.

Prof. Iwanek wytoczył też cywilny proces Tomaszowi Pietrzykowskiemu, b. wojewodzie śląskiemu z nadania PiS, a prywatnie przyjacielowi Migalskiego. Domaga się od niego przeprosin oraz 10 tys. zł nawiązki na hospicjum. W marcu Pietrzykowski opublikował w "Gazecie Uniwersyteckiej" artykuł, w którym stwierdził, iż Iwanek po 1989 r. nie ujawnił swojej esbeckiej przeszłości, a następnie zainicjował na wydziale akcję bojkotu lustracji.

- Mamy uchwałę rady wydziału, z której jasno wynika, że to Iwanek wnioskował o złożenie do rektora prośby, aby ten nie rozsyłał oświadczeń lustracyjnych - mówi Pietrzykowski. Ten proces rozpocznie się 21 września.

Źródło: Gazeta Wyborcza




Prałat Jankowski ujawnił nazwiska agentów

Prałat Jankowski powiedział, że jego obowiązkiem jest ujawnienie nazwisk księży współpracujących z SB to jego obowiązek, który "spełnia z bólem".
"Byli to ludzie czasem nieświadomi, nieświadomi czasem po co zostali wezwani" - powiedział ks. Jankowski przed odczytaniem listy tajnych współpracowników:

"Krzysztof" - Paweł Dąbrowski z Gdańska,

"Szejk" - ks. Wiesław Lauer,

"Bronisław" - ks. Tadeusz Hebel z Rumii,

"Śląski" - ks. Witold Strykowski,

"Artysta" - Janusz Gojke,

"Karol" - Teresa Glaza,

"Sobotnik" - Rudolf Kraj.

Jankowski w ub. tygodniu otrzymał z IPN nazwiska 40 z 61 agentów rozpracowujących go podczas akcji "Zorza II" w 1987 r., związanej z pielgrzymką do Polski Jana Pawła II. Wbrew wcześniejszym zapowiedziom, sam nie ujawnił podczas konferencji prasowej danych żadnych agentów SB, z wyjątkiem byłej kucharki i jednego ze stoczniowców.

Dwa nazwiska ujawniły wtedy "Fakty" TVN. Chodziło o biskupa włocławskiego Wiesława Meringa i wikariusza generalnego kurii gdańskiej ks. infułata Wiesława Lauera.

Prałat Jankowski podkreślił, że choć biskup Mering i ks. Lauer są wymieniani jako agenci SB, to "trzeba jednak dokładnie powiedzieć, kim oni byli 25 lat temu". "Biskup Mering był wówczas rektorem seminarium duchownego w Pelplinie. To wspaniały człowiek, nie wierzę, żeby mógł świadomie współpracować, SB musiała go w to wrobić" - mówił prałat.

Jankowski dodawał, że sam zamierza wyjaśnić, w jakich okolicznościach obaj kapłani pojawiają się w aktach z IPN.

Źródło
Chyba rusza lawina, oby



W królestwie Iwanka
Profesor Piotr Iwanek, dyrektor Instytutu Nauk Politycznych i Dziennikarstwa Uniwersytetu Śląskiego, zainicjował na Wydziale Humanistycznym tej uczelni napisanie petycji do rektora w celu wstrzymania procesu lustracji do czasu orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego

Koledzy z entuzjazmem przyjęli moralnoprawne argumenty Iwanka. Rektor pochylił się nad nimi ze zrozumieniem. Lustracja na UŚ została wstrzymana. Orzeczenie Trybunału znamy. Do sprawy wracam z powodu drobiazgu. Iwanek był długoletnim - bo już od czasów studenckich - świetnie opłacanym i cenionym przez SB agentem tej służby.

Rozumiem, że z faktu tego nie należy wyciągać daleko idących wniosków. Dziś profesor Iwanek dba bardzo o standardy niezależności uczelni. Jego głównym argumentem przeciw ustawie lustracyjnej było uznanie jej za największe w historii naruszenie autonomii uczelni. Iwanek dba więc również o prawdę historyczną. W jej obronie publicznie demistyfikował tzw. represje stanu wojennego. To, że przy okazji radykalnie zaniżył liczbę naukowców wyrzuconych z uczelni, nie ma znaczenia, gdyż wyjaśnił, iż wyrzuconym wyszło to na dobre, a ten, który jest dziś pracownikiem stacji benzynowej na Zachodzie, zarabia więcej niż naukowcy na polskich uczelniach. Publiczne wyjaśnienia profesora przyjęte zostały z rozbawieniem przez jego kolegów. Ich przecież nie wyrzucono.

Iwanek dba o bezstronność pracowników i pluralizm dyskusji. Zmartwił się nieobecnością młodego pracownika swojego instytutu Marka Migalskiego: - Szkoda, że nie ma z nami tego sługusa PiS, może potrafiłby wytłumaczyć nam potrzebę lustracji. I nie doszukujmy się niczego niestosownego w tym, że epitetów takich używa agent SB. Tak jak nikt z wrogów lustracji nie dostrzega nic niewłaściwego w tym, że działa wspólnie z agentami. I w żadnym wypadku nie można uznać, że walka z lustracją jest obroną agentów. I nie ma nic niestosownego, że tacy ludzie kształcą młodych dziennikarzy i politologów. Bo przeciw lustracji, a za Iwankiem przemawiają argumenty natury moralnej. I dlatego Iwanek trzyma się mocno.



Osiem filmów dofinansowanych ze Śląskiego Funduszu Filmowego
Osiem filmów - cztery fabuły, trzy dokumenty i jedna animacja - otrzyma w tym roku dofinansowanie ze Śląskiego Funduszu Filmowego. Instytucja Filmowa "Silesia - Film" w drodze konkursu rozdysponowała na ich produkcję 1,5 mln zł.
Śląski Fundusz Regionalny to jeden z pierwszych regionalnych funduszy filmowych w kraju. O dofinansowanie mogą się ubiegać projekty związane z województwem - poruszające tematy dotyczące regionu, produkowane na jego terenie czy z udziałem śląskich twórców.

Samorząd woj. śląskiego, który jest organem założycielskim "Silesii-Film", przeznaczył w tym roku na wspieranie produkcji filmowej 1,5 mln zł. Przed rokiem, gdy Śląski Fundusz Regionalny rozpoczynał swą działalność, kwotą 1 mln zł dofinansowano łącznie dwa filmy fabularne i dwa dokumentalne.

Jak poinformowała Aleksandra Szatkowska-Mejer z "Silesii-Film", największe dofinansowanie w rozstrzygniętym w środę konkursie otrzymały fabuły. 400 tys. zł przeznaczono na film "Ewa" w reżyserii Adama Sikory oraz Ingmara Villqista - opowieść w śląskiej gwarze o kobiecie, która aby utrzymać rodzinę po zwolnieniu męża z kopalni, decyduje się na prostytucję.

Kwotę 300 tys. zł dostał "Kret" Rafaela Lewandowskiego. Tytuł filmu to rzekomy pseudonim związkowca Solidarności ze Śląska (Wojciech Pszoniak), który w latach 80. ub. wieku miał być agentem SB. Jego syn (Borys Szyc) dowiaduje się o tym z telewizji, ojciec jednak stanowczo zaprzecza.

"Laura" w reżyserii Radosława Dunaszewskiego jest historią inspirowaną prawdziwymi wydarzeniami z 2006 r., kiedy Zbigniew Nowak, górnik z kopalni "Halemba" po tąpnięciu uwięziony tysiąc metrów pod ziemią spędził prawie pięć dni. Dramat wpływa na jego rodzinę, która dotknięta tragedią staje się jeszcze silniejsza. Film dostał 200 tys. zł.

Ok. 180,3 tys. zł otrzymał projekt "Nowe legendy miejskie" zakładający przy tworzeniu adaptacji lokalnych legend udział dzieci z tzw. trudnych dzielnic. Prócz warszawskich Pragi Północ i Targówka oraz krakowskiej Nowej Huty, odbywa się w katowickim Załężu, rudzkim Chebziu, bytomskim Bobrku, piekarskim Szarleju oraz zabrzańskich Zandce i Biskupicach.

"Silesia Film" będzie też koproducentem filmów dokumentalnych, które dofinansuje kwotą 100 tys. zł każdy. Są to "Serce Śląska" Pawła Woldana o sanktuarium w Piekarach Śląskich, "Niebieskie chachary" Cezarego Grzesiuka o fenomenie Ruchu Chorzów oraz "Dzieci Wehrmachtu" Mariusza Malinowskiego o potomkach Polaków ze Śląska wcielonych podczas II wojny światowej do niemieckiej armii.

Dofinansowanie 100 tys. zł otrzymała również animacja "Zbigniew z trumną" Magdaleny Osińskiej, której akcja rozgrywa się na Śląsku w czasach głębokiego komunizmu, a której bohater postanawia uwolnić się z narzuconego mu wzorca i wyjść z szeregu. Pozostałą część budżetu - 19,7 tys. zł - przeznaczono na wynagrodzenia dla ekspertów.

W tym roku o dofinansowanie walczyło 40 filmów: 26 dokumentalnych, 13 fabularnych i 4 animowane. Na zeszłoroczny konkurs wpłynęły 22 wnioski. Wsparcie otrzymał wtedy m.in. wielokrotnie nagradzany film "Senność" Magdaleny Piekorz. Wpływy z "Senności" pokryły już koszty produkcji, a zyski zaczęły trafiać na konto Śląskiego Funduszu Filmowego.

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • spaniele.keep.pl