Live For Speed by Michal 011093


1st

w domu ;p a jak wloclawek dojechal??

zwoli co za fajans jechal tym merolem co ??


Ja też jestem w domq, no frajer jakiś wyskoczył mi jak z pod ziemi, dzikus jakiś, a potem nie patrzył tylko cię wyprzedzał, dałem szybko w klocki i się zmieścił jak bym nie zachamował to by było :/



1st

w domu ;p a jak wloclawek dojechal??

zwoli co za fajans jechal tym merolem co ??



Tak już napisano Korty tenisowe powstają na Zarwanym,,,,,szału niie ma jedna buteleczka po lekarstwie ,dno od kubka znadrukiem "Zakłady Fajansu WŁOCŁAWEK im.Rewolucji 1905"))
Wojciech



Nastepne maile zostały wysłane do nastepujacych firm;
Fabryka Fajansu Włocławek
MPEC Włocławek
TV KUJAWY
RADIO HIT
BUDIZOL
Oczekujemy teraz spokojnie na odzew.
A co Wam udało sie załatwić, może też jakieś rozmowy sie odbyły????



Rozental

Z całej zastawy szczycącej się gmerkiem fabryki Rosenthal ostała się nam tylko podstawka pod dzbanek.
Nie stłukła się, chyba na złość. bo nie obchodzono się z nią delikatnie. Nigdy mi się nie podobał wzór w niebieskie i żółte zygzaki, asymetrycznie rozrzucone na białym tle, ale wierzyłam na słowo, że jest to coś cennego, znacznie bardziej wartościowego od ślicznych „włocławków”.
W siermiężnej, polskiej rzeczywistości pseudokomunistycznej nazwa tej niemieckiej manufaktury - fabryki porcelany, kojarzyła się z niesłychanym luksusem. To była prawdziwa porcelana, ta przedwojenna, wylegująca się na „pańskich” stołach.
Zapotrzebowaniom estetycznym "ludu pracującego" dzielnie starały się sprostać wytwórnie fajansu we Włocławku, w Kole i jakaś tam, przaśna porcelana z Chodzieży i Lubiany.
Najmodniejsze i trudne do zdobycia były „ręcznie malowane włocławki” na których najczęściej stosowanym motywem zdobniczym były niebieskie kwiaty na białym tle, nigdy dokładnie nie trzymające wzoru. Zdobione zręcznymi dłońmi talerzyki, filiżanki, dzbanuszki wykupywano „na pniu”. Powstawały całe kolekcje włocławków, obwieszano nimi kuchnie, salony, a ilość i jakość stanowiły wręcz o statusie majątkowym rodziny, wykwintnym guście i... przedsiębiorczości w zdobywaniu niełatwo dostępnego towaru.
Powojenna produkcja porcelany Rosenthal do nas chyba w ogóle nie docierała, natomiast ta przedwojenna przetrwała tylko w niektórych domach lub w pięknych kolekcjach dworskich, teraz muzealnych.

No cóż, my mieliśmy w domu tylko ten niedobitek, który babcia wyciągnęła po powstaniu warszawskim z ruin zbombardowanego domu. W gruzach prawie nic nie zostało, a rozental skurczony do jednego krążka – przetrwał. Czasem, gdy na niego spoglądała, pijąc kawę przy kuchennym stole nakrytym ceratą, rozpoczynała swoją niekończącą się wyliczankę: co miała w dorobku swego przedwojennego gospodarstwa i co straciła razem z warszawskim domem, wysadzonym tak skutecznie w powietrze przez Niemców, że nie było co zbierać. Od kompletu dębowych mebli w jadalni zrobionych na ”obstalunek”, tapicerowanych kanap wypychanych morską trawą, koronkowych firan, zazdrostek, obrusów, pluszowych obić i kotar w najlepszym gatunku, jakiego teraz nie uświadczysz, przez zastawy stołowe pełne półmisków, salaterek, filiżanek, dzbanuszków, srebrnych sztućców, złotych wzorków, kwiatuszków, dupereli… eeeech! Nie mówiąc już o tym, że trzeba było ruszyć w poszukiwaniu nowego domu daleko, nad samiutkie morze, tam, skąd właśnie ruscy przepędzili hitlerowców, niszcząc i rabując przy okazji co się da. Znaleźć nowy dom było stosunkowo łatwo, wyremontować go własnymi siłami - jakoś się udało, wyposażenie poniemieckimi sprzętami - było kwestią rozejrzenia się w około i zgromadzenia tego, co potrzebne. Tylko wybredny gust babci przy tym wciąż marudził: wszystko co niemieckie było prostackie i bez wdzięku. No, za wyjątkiem porcelany.

Od czasu do czasu mama stawiała na rozentalu dzbanek z kawą, a była to w specjalny sposób zaparzana kawa, nasypywana z małej, metalowej puszki z napisem „Marago”. Nie było innej kawy rozpuszczalnej w owych czasach, a ta niezupełnie przypominała ekstrakty znane dziś i do znudzenia powszednie.
Kawę Marago trudno było zdobyć, a jak się już zdobyło, to należało wydobyć z niej cały smak i aromat. Mama sypała do kubka kilka łyżeczek kawy i trochę cukru, dodawała odrobinę wrzątku i przez chwilę energicznie ucierała, jak kogiel-mogiel.
Potem dolewała jeszcze trochę wrzątku, mieszała i szybko przelewała zawartość do dzbanka. Uzupełniała wodą do zamierzonego stopnia stężenia i - już. Tak przyrządzona kawa Marago miała dużo pianki i była bardzo smaczna. Zapach przywabiał domowników i gości, a mieszał się przytulnie z zapachem świeżej drożdżówki, albo wspaniałego jabłecznika w kruchym cieście, które potrafiła wyczarować szybciusieńko, jakby mimochodem. Nikt nic nie zauważył, zanim zapach nie zawiercił w nosie, a soki żołądkowe nie zaczęły wygrywać skocznego marsza.
Tyle mi się przypomniało, gdy niedawno rozental wymknął mi się z rąk i skutecznie rozbił. Przysięgam, że w jednym z kawałków rozpryśniętych na podłodze, a może w jednej z moich łez, ujrzałam twarz babci wliczającej do rodzinnych strat także i ten cenny przedmiot.



Na białostockiej wystawie (sezon 2007/2008) pokazano 1090 gołębi. Przyjeżdża się tutaj po to by głównie napatrzeć się na wschodnie rasy takie jak między innymi: wywrotek odeski, wywrotek wschodniopruski, rostowski czerwono pierśny, rostowski łabędź, wołżański czerwono pierśny... długo tak można wymieniać.

Największymi jednak "wizytówkami" tych terenów są Krymka Białostocka i Wywrotek Mazurski, a ostatnio zaczyna do nich dołączać nowo zarejestrowany Orlik Białostocki. Wszystkie te rasy były bardzo obszernie prezentowane w "Wolierze".

Warto dodać, że na białostockie rasy zrobił się ostatnio duży popyt. Są to piękne gołębie, a i umiejętna promocja, do której "Woliera" też przyłożyła swoje trzy grosze, zrobiły swoje. Przeciętna cena za dobrą Krymkę Białostocką wynosi około 1.000 zł., na Wywrotka Mazurskiego około 600 zł, a na Orlika - 200 zł. Na wystawie w Tomaszowie Mazowieckim - tak mi relacjonowali bezpośredni świadkowie rozmowy - jak za Krymkę Białostocką oferowano hodowcy 10.000 zł.,...i nie chciał sprzedać. Bardzo dużą popularnością te trzy wschodnie rasy cieszą się też za granicą, głównie w Niemczech. Geflugel Borse zdecydowało się nawet na przedruk materiału z "Woliery'. Niebawem w dziale "wystawy" pojawi się dokumentacja fotograficzna gołębi.

W tym roku nasi białostoccy koledzy użyczyli swojej gościny Wystawie Stowarzyszenia Czubatka Polska. Z uwagi na ptasią grupę ledwo co doszła ona do skutku. Wielu hodowców, z uwagi na to, że jednocześnie odbywało się też dużo innych wystaw w Polsce, zrezygnowało z przyjazdu do Białegostoku. Ale pomimo to wystawiono 204 kury.
Nagrody za najlepsze ptaki zdobyli:
Jerzy Wysocki - zielononóżka polska;
Robert Żelazowski - czubatka polska brodata duża;
Antoni Popko - jedwabiste
Stanisław Jankowski - sebrytki
Tomasz Szymkiewicz - czubatki polskie bezbrode (białoczuby)
Stanisław Olbryś - araukany
Kazimierz Kobryś - chabo
Stanisław Roszkowski- czubatki polskie brodate.
Osobiście dodatkowo wystawiałem z myślą o późniejszej rejestracji.
- czubatki dworskie kuropatwiane, bursztynowe i jastrzębiate - drugi rok prezentacji
- liliputy polskie kuropatwiane, srebrzysto kuropatwiane, złocisto kuropatwiane - drugi rok prezentacji.
Jak już wcześniej pisałem był to "drugi garnitur" kur.

Wszystkich niezmiernie zaskoczył Tomek Szymkiewicz (gdyby się tylko żona Tomka dowiedziała!!!), który ufundował swoje prywatne nagrody w postaci waz, pucharów i talerzy ręcznie malowanych przez Fabrykę Fajansu z Włocławka.
Tomek chciał pokazać, że nie liczą się nazwiska lecz ptaki. Wkroczył na wystawę razem z dwoma renomowanymi sędziami - Stefanem Jeglińskim i Jerzym Lisowskim. Zaskoczeniem było to, że wszystkie cztery ufundowane talerze otrzymał Wojtek Ostaszewski za samca i samicę wywrotka mazurskiego i samca i samicę krymki białostockiej.
Więcej na temat "wyczynów" Tomka w najbliższym numerze "Woliery".

Atmosfera, jak to zwykle bywa w Białymstoku, była naprawdę fantastyczna. Żartom, często bardzo złośliwym, o które się nikt nie obrażał, nie było końca. Jak zwykle...w Białymstoku.

Poniżej kilka fotek z wystawy i wieczornego spotkania.

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • spaniele.keep.pl