Live For Speed by Michal 011093

"Sprywatyzowany" LOT?
Tak na dobrą sprawę LOT już od dawna jest "sprywatyzowany" - od
wielu już bowiem lat zyski z LOTU czerpie wąska grupa ludzi z p.
Prezesem i zarządem firmy na czele!
Dziwnym trafem, w okresie kiedy zarząd pobierał "wynagrodzenie
za prace zlecone" od Szwajcarów (dziwnym trafem PRZED
przystąpieniem do szwajcarskiego sojuszu) wśród załogi
przeprowadzono referendum w sprawie DOBROWOLNEJ redukcji
zarobków WSZYSTKICH pracowników o bodajże 10% czy 15% ze względu
na "trudną sytuację w firmie"! Po druzgocącej odmowie za miesiąc
okazało się że nie jest z firmą tak źle i zarząd uchwalił
wypłatę premii dla członków zarządu po 40 tysięcy.
I nie rozczulajcie się nad biednym prezesem, zarządem i ustawą
kominową - jako szefowie LOT-u zasiadają w zarządach spółek
zależnych - EuroLOT-u, Petrolotu, LOT Groud Serwices, LOT Auto
Serwices, spólek w regionalnych portach lotniczych - BYNAJMNIEJ
nie honorowo! A tam już ustawa "kominowa" nie obowiązuje....
Ktoś tam już cieszył się z nożliwości rychłego upadku LOT-u. Nie
cieszcie się, bo chyba zażyłość ze Szwajcarami spowodowała, że
pan L. i spółka chcieli powtórzyć wariant ze Swissairem i
Crossairem - rozwalamy LOT i już jako EuroLOT zgarniamy całą
pulę! A tu już prywatna firma i minister nam może... Zresztą
sytuacja na linii LOT - EuroLOT jest BAARDZO ciekawa - jak są
zyski z działalności to do EuroLotu, jak są koszta to wrzucane
są do LOT-u. W końcu to LOT (f-ma państwowa) "dokapitalizował"
czyt. oddał za darmo do EuroLOT-u (f-ma prywatna, s-ka w/g prawa
handlowego) 10 samolotów; bieżącymi kosztami obsługi obciążając
LOT. Pomimo to, ubiegły rok jest problemem, bo nawet na takich
warunkach EuroLot ledwo zipie.
Zresztą koniec lat 90-tych był dla firmy nieszczególny -
przyszło do firmy dużo młodych zdolnych lecz nieobeznanych z
wysoce sezonową specyfiką działania linii lotniczej. Otwierano
nowe połączenia niemalże "po cichu", bez reklamy, więc woziliśmy
powietrze. Kiedy już pasażerowie przyzwyczaili się i przewozy
miały tendencję wzrostową - znów po cichu zamykano linię. Po
wejściu w sojusz ze Szwajcarami (czyli tzw. QualiFRAJER)
przewozy DRASTYCZNIE spadły - próbowano wyrugować nas ze
wszystkiego - do tego stopnia, że pomimo podpisanych umów w
biurach LOT-u na obcych lotniskach (dla oszczędności
obsługiwanych przez miejscowych agentów) sprzedawano bilety do
Warszawy przez Zurych czy Brukselę, pomimo tego że samolot do
warszawa leciał omalże pusty... Zaiste - typowo szwajcarski był
to alians.
Szczytem niekompetencji są przewozy atlantyckie - w/g statystyk
zaczynają być zyskowne przy zapełnieniu.... POWYŻEJ 115%!!.
Linie za ocean z Krakowa, skąd w 2000/2001r latały notoryczne
komplety zmniejszono do 1 (SŁOWNIE: JEDNEGO) lotu tygodniowo
zimą 2001/2002 i 4 na sezon letni. Po ubiegłorocznym audycie
linii przez Lufthansę jednym z głównych wniosków było
NATYCHMIASTOWE zwiększenie ilości lotów, a co za tym idzie
miejsc oferowanych na trasach atlantyckich o ok.60 PROCENT! I
co? NIC!! Raport schowano baaaardzo głęboko....
W idealnym momencie nastąpiły zamachy w Ameryce - wyobrażacie
ile nieudolności i niegospodarności wrzucono do worka z
napisem "Zagrożenie terroryzmem"?
"Rozwój" LOT-u poprzez kupno Embraerów to totalna klapa -
samoloty są ciasne tak, że przy komplecie pasażerów nie ma
miejsca na laptopy dla kilku biznesmenów, zmusza się ich na
oddanie do bagażnika, tak więc nic dziwnego że były przypadki
kradzieży (dla pocieszenia dodam, że częściej w portach
zagranicznych niż w Polsce!), także naszemu Jaśnie panującemu
Prezesowi...(zadowolony nie był ;-)) Kiedy zimą załoga powiesi
swoje płaszcze w szafce to już na nic więcej nie ma miejsca...
Ostatnim trendem jest wymiana Emraerów 145 i B737 na serię
Embraer 170/190 - czyli de facto zmniejszenie liczby miejsc w
samolotach, podczas gdy trend jest dokładnie odwrotny w Europie:
ponieważ rosną opłaty lotniskowe w największych portach po to,
aby zmusić linie lotnicze do latania większymi samolotami, ale
rzdziej. Zresztą samoloty EMB170 są ciągle w próbach (były
wypadki) i ciągle jakoś nie znalazły nabywców, pardon: z wyj.
LOT-u.... Jak ktoś ma wątpliwości jak wygląda linia rozwijająca
się to niech wejdzie na strony EasyJet czy Ryanair - tam się
zamawia po ponad 200 (DWIEŚCIE!) samolotów.... A poza tym jakoś
przypadkiem(?) udziały w Embraerze ma grupa szwajcarska....
Konkurencja ze strony White Eagle? Żarty - toż to koledzy ze
szkoły, zaś działalność handlową WEA początkowo wspomagał...
szef Biura Charterów PLL LOT! Pewnie przypadkiem...
I na koniec dywagacja - wieloletni Prezes p.Wilanowski LOT
rowijał, a pan L. LOT zwija! Pytanie: czy p. Wilanowski (teść)
jest zadowolony z działalności p. L. (zięcia)....



Właśnie wróciliśmy z wakacji na Margaricie, oto garść informacji: To
nie są prawdziwe Karaiby tzn. nie ma błękitnego morza, białego
piasku i palm. Wyspa jest bardzo brudna i zaśmiecona. Hotel LTI
Costa Caribe Beach, w którym mieszkaliśmy nie był remontowany od lat
i bardzo to widać. Obsługa ma turystów z Europy w głębokim poważaniu.
(gdy maja przyjechać miejscowi wszystko bardzo się poprawia) O
wszystko trzeba długo i cierpliwie walczyć (długo to znaczy kilka
dni…). Informacje w biurach podróży, że za magiczne 10 dolarów można
dostać lepszy pokój itp. to mit! Za pokój z widokiem na morze trzeba
dopłacić 10 dolarów na dzień za większy pokój 30 dolarów, nawet, gdy
jest to już wcześniej załatwione w biurze podróży wcale to nie
oznacza, ze taki pokój się dostanie….podobnie z łóżkiem małżeńskim a
o pakiecie dla nowożeńców to już nie wspomnę…. Barmani i kelnerzy
mają w d….ie napiwki, które od nas dostają (zazwyczaj następnego
drinka robią gorszego) Woda w basenie uffff….. do tego jest jej
sporo za mało…. Rezydenci i obsługa kreują atmosferę strachu,
opowiadania o kradzieżach i gwałtach, strażnicy z karabinami na
końcach plaż itp. Stada wałęsających się dzikich psów również na
terenie hotelu. Ceny w sklepach wysokie, szczególnie w stosunku do
zarobków miejscowej ludności ( np. butelka wody mineralnej w
przeliczeniu na złotówki ok. 4 zł), informacje o tym, że Margarita
to strefa wolnocłowa i dobrze jest kupować tam TV czy perfumy to
bajki, ceny na te towary są 2 razy wyższe niż w PL. Również za
miejscowe wyroby tradycyjne trzeba sporo płacić nie bardzo można
negocjować. Można wypłacać boliwary w bankach lub bankomatach, ale
kurs jest bardzo niski np. za dolara dają ok. 2 boliwarów ( rezydent
daje 2,5, obsługa 2,7 a na ulicy jeszcze więcej) funkcjonują nowe i
stare boliwary 1nowy =1000 starych. Wylot z wyspy to niezłe
przeżycie – transfer z hotelu 4 godziny przed wylotem a to, dlatego
żeby na lotnisku był czas na bardzo dokładną, kilkukrotną kontrolę
wszystkich pasażerów i wszystkich toreb włącznie z prześwietleniami
w szpitalu ( to nie dla wszystkich…) Nie radzę samemu kierować
samochodem – nie obowiązują zasady ruchu drogowego i większość
kierowców nie ma OC. Nie radzę jechać tam, gdy mamy kłopoty ze
zdrowiem, bo o pomocy można pomarzyć (spotkani w hotelu Polacy
reanimowali chorego na serce Anglika, zamiast karetki przyjechała po
niego taksówka i gość zmarł….) Wszyscy poznani Europejczycy mieli
zatrucie pokarmowe (1-3 dni z wymiotami, biegunką i gorączką…).
Trochę czasu ( tydzień) zajmuje przestawienie zegara biologicznego,
dlatego wstaje się o 5 rano a koło 19 większość jest już
nieprzytomna. Jedzenie w naszym hotelu było bardzo słabe tzn. dużo,
ale nie smaczne i codziennie to samo. Drinki w opcji wszystko w
cenie nie są specjalnie wyszukane i po kilku dniach trudno coś
wybrać. Za 2 dolary można wynająć sejf, choć nam wydawało się, że
pod tym akurat względem było ok. to inna grupa Polaków mówiła, że
ich okradziono. Animacje w naszym hotelu były żenujące a te bardziej
ciekawe np. lekcje tańca czy siatków plażowa były raz na tydzień. Na
wyspie nie ma za bardzo, co zwiedzać, miasta są brzydkie, brudne i
gorące, zabytków może kilka łącznie, zakupy też bez sensu ze względu
na wysokie ceny.
To może na poprawienie humoru trochę plusów: paliwo kosztuje około 9
groszy za litr , ludzie mimo biedy są weseli, można za 500 dolarów
polecieć na kontynent do delty Orinoko i Parku Canaima i to naprawdę
warto! super widoki i przeżycia, czyściej, lepsze jedzenie, mili
ludzie. W dżungli dużo egzotycznych zwierzaków. Warto spytać u
agenta o szczegółowy program wycieczki my byliśmy z biurem LTA i
była to wersja łagodniejsza niż inne tzn. nie było spaceru po
dżungli nocą i ptaszników w pokojach. (nie wszyscy to lubią ;)
Morze jest ciepłe i fajnie się w nim pływa, spore fale także można
sobie poskakać. Na plaży wieje (czasami dość mocno) miło chłodząca
bryza, świeci i opala słoneczko. Byliśmy na początku czerwca -
początek pory deszczowej - i czasami padało ale nie jak to można
gdzie indziej przeczytać 5 minut tylko godzinę dwie. Polecam raczej
hotele z własną plażą (własną to nie znaczy zamkniętą dla ludzi
spoza hotelu bo przyjść może teoretycznie każdy) jest czyściej, są
darmowe leżaki itp.
Podsumowując: jeżeli chcesz jechać na plażowe lenistwo wybierz może
śródziemne. Jeżeli chcesz jechać na podróż poślubną chciałbyś, żeby
było wyjątkowo, luksusowo, kwiaty szampan, palmy itd. jedź na
Dominikanę lub do Meksyku. Jeżeli pragniesz egzotycznych doznań leć
do Wenezueli, ale na kontynent na dobrą objazdówkę. Jeżeli chcesz
być w dżungli warto się zaszczepić (żółta febra 2 tyg. przed
wyjazdem w wojewódzkich sanepidach koszt 150 zł – biura podróży nic
o tym nie wspominają nawet jak się zapyta). Zabierz gotówkę, bo z
kartą dużo stracisz, nie szukaj koniecznie w kantorach drobnych
dolarów na napiwki, bo dawanie ich jest bez sensu. Uważaj na opisy
na forach turystycznych, informacje tam zawarte często dawno już są
nie aktualne…. Teraz dwa słowa o biurze podróży, z którym
jechaliśmy: Amigos Jelenia Góra – małe wydaje się dynamiczne biuro,
ale niestety brak doświadczenia w obsłudze takich kierunków odbija
się na klientach. Nie wspomnieli o szczepieniach, które warto mieć,
nie wiedzieli o możliwości dopłaty do lepszego pokoju ( na miejscu
kosztowało to dużo więcej), nie zarezerwowali dodatków na podróż
poślubną i to wszystko mimo tego, że wyraźnie o to pytaliśmy i
prosiliśmy. Do tego, gdy trafimy na właścicielkę biura możemy
usłyszeć, np., że „stwarzamy same problemy” ( po ty jak spytałem o
szczepienia) i tym podobne teksty, generalnie nie polecam kontaktu,
jeżeli nie chcecie się denerwować, bo Panienka uważa się za
najmądrzejszą a klientów za głupków i zło konieczne. Ciekawe jest
też to, że Pani właścicielka niedawno była na Margaricie i
wydawałoby się, że jako profesjonalistka będzie skarbnicą wiedzy na
ten temat a tu klops…… nie dowiecie się niczego widocznie drinki
dobrze jej smakowały…..

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • spaniele.keep.pl